Saudyjczycy uwielbiają ryż i przyrządzają go na różne sposoby. Pamiętam pierwszy dzień mego pobytu w Arabii (któż by zapomniał!), kiedy to odwiedziły nas teściowa i siostra mego męża...Oczywiście przybyły z masą jedzenia. Teściowa odkrywając poszczególne dania, wymieniając nazwy i składniki, "doszła" do garnka, w którym znajowały się... ziemniaki puree okraszone zbrązowioną cebulką i powiedziała: "To specjalnie dla ciebie, wiem, że w Polsce lubicie ziemniaki"... A ziemniaki smakowały dokładnie tak, jak te przygotowywane przez moją Babcię... I rozczuliłam się....
Ale wracając do ryżu, ryż mojej teściowej można jeść łyżkami, sam. Smakuje wybornie. Sekretem oczywiście jest metoda gotowania samego ryżu oraz dodatki do niego. Ryż (1 miarka ryżu + 2 miarki wody), przepłukany wrzuca się do osolonej wrzącej wody. Na początku gotuje się na intensywnym ogniu, po pewnym czasie ogień się zmniejsza, a gdy ryż wchłonie wodę, natychmiast wyłącza i trzyma przez pewien czas w garnku. W międzyczasie na maleńkim ogniu, na oleju podsmaża się cebulkę (dużo, drobno pokrojonej). Kiedy ta zbrązowieje i stanie się chrupiąca - odsącza się olej, i ryż okrasza cebulką (delikatnie mieszając). Dodaje się jeszcze: podsmażone orzeszki pinii, spażone uprzednio wrzątkiem rodzynki i migdały (płatki bez skrórki) też podprażone. Oczywiście, nie trzeba wrzucać wszystkiego do ryżu, u nas najczęściej jada się go z cebulką i orzeszkami pinii. Można też sam ryż (jeśli nie dodajemy cebulki) skropić delikatnie olejem pozostałym po podsmażonej cebulce i delikatnie wymieszać. Ziarenka się oddzielają, ryż nabiera smaku... Nie dla tych, którzy na diecie :).
p.s. Ryż teściowej jest zawsze sypki, mi nie zawsze się to udaje, ale nie poddaję się... ;-)
p.s. Ryż teściowej jest zawsze sypki, mi nie zawsze się to udaje, ale nie poddaję się... ;-)