Liście maluchija: obrywa się je z gałązek (dość pracochłonne zajęcie), długo myje, potem miksuje z rosołem, cebulką podsmażoną z pomidorami, potem dodaje do zielonej zawiesiny przyprawy m.in. czarną cytrynę, ostrą papryczkę, sól, potem drobniutkie kawałki ugotowanego kurczaka z rosołu i gotuje... Przed podaniem przyprawia się sokiem z cytryny. Taką gęstą zawiesiną polewa się ryż. Należyte przyprawienie tego dania jest sztuką, za mdłe nie do przekłnięcia (i trudności miały z przełknięciem moja Mama i Siostra malukiji w moim wykonaniu ;). Ale moja teściowa jest mistrzynią kuchni i i jej maluchija - to przysłowiowe niebo w gębie ;-).
ps. ponieważ maluchiję trudno zdobyć w RP ;) - przepis lakoniczny iście, jeśli ktoś jednak miał i chciał - proszę dać znać...
ps. danie sięgające korzeniami Egiptu, udomowione w Arabii
Nie wiem jak smakuje, ale nie wygląda zbyt apetycznie :D
OdpowiedzUsuńw Tunezji z molokhei robi sie proszek a potem na bazie tego proszku gotuje sie taki gesty sos, do jedzenia chlebkiem
OdpowiedzUsuńNie wszystko złoto, co się świeci ;-p
OdpowiedzUsuńMoze nie wyglada apetycznie,ale bardzo mi smakowalo.:-)
OdpowiedzUsuńhej , nie bylo tak zle z tym polykaniem
OdpowiedzUsuń...a smaki tesciowej umm Latify oj to poezja , czyli przyslowiowe niebo w gebie...bama
Salam sis
OdpowiedzUsuńW Syri jemy mluhije z kurczakiem ;)
Ja przywożę suszoną mlukhije z Jordanii w ilościach hurtowych:)
OdpowiedzUsuńGotuje się szybko,jest dobra i co najważniejsze dzieci ją uwielbiają!i zawsze chcą dokładkę :)
P.S.Bardzo fajny blog!
Pozdrawiam
Arabella